Quantcast
Channel: Kalejdoskop Renaty
Viewing all 584 articles
Browse latest View live

Życzenia Wielkanocne

$
0
0
Kochani!
Życzę Wam ciepłych i udanych świąt Wielkanocnych. Niech to będzie czas pełen dobroci, wzajemnej życzliwości i przebaczenia.
Czas spędzony w gronie Rodziny, obfitujący w miłą atmosferę, radość i dobry nastrój :-)
Życzę wszystkiego co najlepsze; zdrowia, miłości, nadziei.
Pysznego śniadania wielkanocnego a w poniedziałek mokrego Śmigusa Dyngusa.

Dużo optymizmu i wiary w pogodne jutro życzy Wam Kalejdoskop Renaty :-)
Wesołych Świąt Wielkanocnych!
Buona Pasqua!

Spodobało się ? Podaj dalej!

Zapraszam do dołączenia mojej grupy facebookowej - Włochy po mojemu ;-)

Zapraszam do polubienia mnie na Facebooku lub google+, dziękuję za odwiedziny :-)


Jak zwiedzać Mediolan ? Wywiad z mieszkanką

$
0
0
Zostało już napisanych wiele wpisów czy warto jechać do Mediolanu. Wiele zdań słyszałam, że na pewno warto odwiedzić Mediolan po drodze, przy okazji.
Ale czy tak jest ? Czy Mediolan nie zasługłuje na więcej ?
Dzisiaj chciałabym Wam pokazać Mediolan okiem mieszkanki - Dominiki.
Dominika mieszka w Mediolanie już 3 lata i coś na temat Medio wie. To przez nią mówię Medio na Mediolan.

Od kiedy zaczęłam czytać blog Dominiki Och!Milano!, patrzę na Medio inaczej. 
Któż może znać je lepiej, jak nie ktoś, kto odkrywa to miasto codziennie, o każdej porze roku ?
Na pewno nie jest już dla mnie miastem szarym i burym, zmieniłam moje zdanie.



Zacznijmy od tego, jak to się stało, że znalazłaś się w Mediolanie. Powiedz nam coś o sobie ?
Od zawsze kochałam podróże. Kiedyś tak sobie rzuciłam, że chyba w Polsce za długo nie posiedzę. Nie dlatego, że Polska jest be, bo kocham nasz kraj i jego kulturę, ale coś mi podpowiadało, że powinnam wyjechać. Moje rozterki podsumowały się na ostatnim roku studiów. Poznałam wtedy Albiego – nieśmiałego Włocha z Mediolanu. Przez pierwszy rok naszej znajomości spotykaliśmy się regularnie, co miesiąc lub dwa. Zwiedziliśmy wtedy kawał Europy. Wszystkie pieniądze, które zarabiałam na moim pół-etacie odkładałam na loty i hostele. Moja obrona magisterki zbliżała się wielkimi krokami, a Alberto miał jeszcze pół roku do swojej. Z tytułem pani magister spakowałam dwie walizki i kupiłam bilet w jedną stronę do Medio. Z zerową znajomością języka włoskiego, bez pracy po prostu wyjechałam próbować swoich sił. Życie jest pełne różnych okazji, wszystko zależy od nas czy je wykorzystamy i w jaki sposób. W tym roku mijają 3 lata odkąd mieszkam w Mediolanie i muszę przyznać, że to były 3 intensywne, czasami ciężkie, ale bardzo pouczające lata. 
Dominika z Albi
 Jakie było Twoje pierwsze wrażenie po przybyciu do Mediolanu? Coś Cię zaskoczyło?
Do Mediolanu przyjechałam pierwszy raz tylko na tydzień, w ramach wakacji. Jeszcze wtedy nie wiedziałam, że rok później wyląduje tu na dłużej. Pierwsze spotkanie z Katedrą Duomo przyprawia o dreszcze. Stałam długo z rozdziawioną paszczą i podziwiałam ogrom tego obiektu, a zarazem jego drobiazgowość. To jest naprawdę majstersztyk! To, co mnie zaskoczyło to na pewno multikulturowość, no i przede wszystkim tłumy ludzi na Piazza Duomo. Mój Poznań jest wbrew pozorom spokojnym miastem, dlatego w pierwszym momencie czułam się trochę przytłoczona.
Dlaczego trzeba zwiedzić Mediolan, co stanowi największy atut miasta ?
Nie chciałabym żeby Mediolan kojarzono tylko z Katedrą Duomo. Atutem tego miasta jest z pewnością dzielnica sztuki i designu Brera. Tam człowiek zostawia cząstkę swojego serca na zawsze, bo to właśnie Brera jest kwintesencją włoskiej mody. Tylko na Brera uliczki są wąskie, a witryny sklepów prezentują naprawdę niepowtarzalne kolekcje. 
Oprócz ciuchów inspirują także showroom’y z włoskim wyposażeniem wnętrz np. stylizowane toskańskie kuchnie, designerskie oświetlenia. Brera to także centum kultury. W jej sercu znajduje się Akademia Sztuk Pięknych pochodząca z 1776 roku, kolekcje obrazów w dostępnej dla publiki Pinacotecę. Innym kąskiem jest ,,Ostatnia Wieczerza’’ Leonarda Da Vinci, z jej posiadania mediolańczycy są bardzo dumni.
Czy Mediolan to miasto, którego można doświadczyć podczas jednej, weekendowej wizyty? Ile czasu najlepiej zarezerwować sobie na odwiedziny?
Ja nazywam Mediolan kompaktowym miastem - wszystkie najważniejsze atrakcje są bardzo blisko siebie. To bardzo ułatwia sprawę osobom, które wpadają odwiedzić miasto na weekend. Przez tydzień można zobaczyć naprawdę dużo. Myślę, że 4 dni to optymalny czas.
Co jednak w sytuacji, gdy mamy tylko jeden dzień na pobyt w mieście?
Jeden dzień w Mediolanie może być naprawdę atrakcyjnym i wypełnionym czasem. Przede wszystkim najpierw trzeba sobie zadać pytanie, na jaki typ zwiedzania jesteśmy nastawieni. W tym momencie odpadają muzea. Do głównych punktów programu trzeba na pewno wliczyć Piazza Duomo i Castello Sforzesco, Teatr La Scala i koniecznie Brera District. Z Duomo idąc pieszo można dostać się nad kanał Navigli po drodze zahaczając o Colonne di San Lorenzo i Chiesa di Santa Maria presso San Satiro z genialnym ołtarzem. Na jeden dzień warta obejrzenia jest na pewno modna Via Montenapoleone i Via della Spiga, natomiast na wzięcie oddechu idealne będzie Parco Sempione. 
Czy mogłabyś nam zdradzić kilka sekretów mniej znanego oblicza Mediolanu? Nieturystyczne "must see"?
Urokliwe ,,must see’’ to na pewno Via Cappucini i Villa z Flamingami. Niewielu ludzi wie także o możliwości obserwacji nieba z Kopuły Schiaparelli’ego w Akademii Sztuk Pięknych. Sekretnym miejscem są także artystyczne Atelier na Navigli. W centrum miasta kryje się dziedziniec fotografii w stylu vintage.
Jakich wskazówek udzieliłabyś osobom, które chcą zwiedzić Mediolan? Masz jakieś ?
Milanesi są bardzo czujni na turystów, dlatego turysta musi być czujny na milanese. Restauracja z wystającym kelnerem, który w elegancki sposób zaprasza na obiad jest jak najbardziej na NIE. Możemy być pewni, że w kuchni nie serwują nic nadzwyczajnego. To samo dotyczy kawy wypijanej przy stoliku – za to, że nasze siedzenie wygodnie spoczęło bariści ochoczo podnoszą cenę za napój. Aby uniknąć nieskończenie długich kolejek do muzeów polecam zawsze kupować bilety online. W taki sposób nie marnujemy całego dnia. Wejście do Katedry Duomo zawsze jest oblegane, ale to też zależy od tego w jaki miesiąc decydujemy się na przyjazd – najgorszy jest sierpień i lipiec. No i inna ważna zasada – zawsze trzeba mieć przy sobie gotówkę. Zdarzają się takie niespodzianki, że płatność kartą nie jest możliwa.
Czy masz swoje ukochane miejsca, do których często wracasz? Co jest, według Ciebie, najbardziej czarującego w tym mieście?
Uwielbiam weekendy w Mediolanie, kiedy miasto zwalnia. Najczęściej w soboty i niedziele są organizowane różne wydarzenia cykliczne i to jest prawdziwa bomba – dużo się tutaj dzieje. Kwintesencją życia w stylu milanese jest wieczorne aperitivo. Ba! W weekend milanesi lubią robić aperitivo także w godzinach popołudniowych. To fajna forma relaxu i sposób na spędzenie czasu. Za 10 euro wybierasz kieliszek czegoś alkoholowego, a do tego dostępny jest bar różnych przekąsek. Widok rozgadanych Włochów sam w sobie jest fajny, a jeszcze fajniej brać w tym udział.
Ukochane miejsce? Nie wiem czy takie tutaj istniej, bo każda część miasta oferuje coś innego, interesującego. Żyjąc w dużym mieście, lubię czasami z niego uciec na łono natury. Spędzić czas w jakimś spokojnym miejscu np. w bibliotece w sercu Parco Sempione.
Twój idealny dzień w Mediolanie to… ?
Mój idealny dzień w Mediolanie zaczynam od dobrej kawy, wypitej w barze i zjedzenia czekoladowego ,,brioches’’ (w niektórych miejscach we Włoszech zwanym cornetto). Dla mnie idealny dzień, to taki na 100% wypełniony. Przy ładnej pogodzie lubię wyskoczyć do Parco Sempione na jogging – jest tu tyle osób uprawiających sport, że motywacja przychodzi sama. Jako, że w weekendy zawsze dużo dzieje się, wybieram się na wernisaż albo biorę udział w wydarzeniu organizowanym przez miasto. Gdy mam wolny czas nie ukrywam, że bardzo lubię jeść na mieście, jadę wtedy nad kanał Navigli. W słoneczny dzień dobrze robi także spacer po Darsena z włoskim gelato w ręku. Jeżeli nie jem na mieście w ciągu dnia, to wieczorem wychodzę ze znajomymi na aperitivo albo do enotechi na kieliszek wina.
Co kochasz, a co nienawidzisz w Mediolanie?
Mediolan kocham za różnorodność, za wielki wachlarz możliwości, który daje. Zarówno ten kulturowy jak i rozrywkowy. Czasami nie nadążam za tym miastem. Za co nienawidzę? Nienawidzę Mediolanu latem (lipiec, sierpień), kiedy miasto dostaje 200 stopni gorączki, a w powietrzu brakuje tlenu. Wyjeżdżają wtedy także Włosi, a w mieście można spotkać samych turystów.
W czym Mediolan jest nadzwyczajny? Wybierz trzy przymiotniki, które przywodzą Ci namyśl Mediolan i daj mi motywacje!
Różnorodny, kreatywny, kulturalny.
Mediolan reprezentuje zupełnie inny styl życia, niż ten który możemy spotkać na Południu Włoch. Ludzie żyją tutaj szybciej i intensywniej, ale ma to w sobie dużo uroku. Od rana miło spotkać w barze Włochów w garniturach, pijących kawę na jednej nodze, spieszących się do biura. Kobiety z rozwianymi włosami na wysokich szpilkach przemierzają miasto na Vespie. Kiedyś, odwiedzająca mnie koleżanka powiedziała; ,,Nigdy nie piłam wina w otoczeniu tylu dobrze ubranych ludzi’’. Moda (niekoniecznie tylko ta markowa) jest czymś w rodzaju symbolu, atrakcji. Miło jest patrzeć na mieszkańców tego miasta. Po drugie Mediolan to miasto, które tętni życiem. Nie można się tutaj nudzić i nie ważne w jaki sposób lubisz spędzać czas na wakacjach, gwarantuję Tobie, że każdy znajdzie tu coś dla siebie – od odpoczynku nad wodą, przez rozrywki kulturalne i słynne wernisaże. Szeroką ofertę mają także muzea, a monumenty zapierają dech. Dla młodych są imprezy i eventy, które odkrywają przed nami czym jest MOVIDA MILANESE (czyli życie nocne alla milanese) Fani spokojnych wieczorów mogą wybrać się na romantyczny spacer lub dobrą kolację, podsłuchując włoskiego języka. W końcu mówią, że jest romantyczny, prawda?

Kiedy warto tutaj przyjechać?
Najlepszy okres na przyjazd to wiosna; od marca do maja, a jesienią warto przyjechać we wrześniu.
Z czego Mediolan może być najbardziej dumny?
Myślę, że Włochy generalnie są dumne ze swojego dorobku kulturowego. Mediolańczycy na pewno mogą być dumni z architektury miasta, która jest szczególna. Chodzi w niej o to, że wszystkie najważniejsze monumenty zostały usytuowane na skrzyżowaniu ulic, w taki sposób, że widać bardzo dobrze ich sylwetki z każdej odległości. Po pierwsze architektura, a po drugie organizacja w komunikacji miejskiej- funkcjonuje naprawdę bez zarzutu!
Jak się poruszać po Mediolanie?
Po Mediolanie najlepiej poruszać się pieszo lub tramwajem – najfajniej podróżuje się tymi starymi.

Gdy mamy dość miasta, gdzie możemy pojechać ?
To kolejny aspekt, za który lubię Mediolan – szybkie połączenia z innymi miastami. Do Florencji szybki pociąg jedzie 1,5h. Do Bergamo podróż zajmuje niecałą godzinę, a do Wenecji 2h. Dla tych, którzy chcą wyrwać się z miasta mogą pojechać nad jezioro Como, Gardę lub Lecco. To samo dotyczy spontanicznych wypadów na narty, do parku linowego w miejscowości Pre Saint Didier obok miejscowości Courmayeur, w Dolinie Aosty.
Widok z tarasu na Courmayeur


Czego warto spróbować kiedy jest się w Mediolanie ? Jakie są typowe przysmaki ?
Typowym przysmakiem ,,must eat’’ jest risotto alla milanese, czyli ryż z szafranem. Najbardziej klasyczną wersją żółtego ryżu jest podawanie go z ossobuco. Ossobuco to cielęca goleń wraz ze szpikiem kostnym, ugotowana w rosole z dodatkiem masła. Mięsożerni powinni spróbować cotoletta alla milanese – to nic innego jak panierowany, wielki kotlet z cielęciny, który zwykle serwuje się z różymi dodatkami.
Możesz nam polecić jakieś fajne lokale w Mediolanie?
Fajny lokal np. na aperitivo to Iguana zlokalizowana zaraz obok oświetlonej wieczorową porą Bazyliki di Sant'Eustorgio albo Moscatelli przy Corso Garibaldi. Bardzo rozrywkową ulicą jest Corso Como – fajnym lokalem na drinka jest Corso Como 10.

Gdzie spotykają się młodzi w Mediolanie ?
Młodzi spotykają się wieczorami na Colonne di San Lorenzo, w dzielnicy Moscova albo na Navigli.
Możesz nam polecić jakieś fajne lokum gdzie się przespać w Mediolanie?
Jeżeli chodzi o lokum to mogę polecić dzielnice, gdzie pokój nie kosztuje fortuny, a lokalizacja jest dobra: Corso Buenos Aires, Piola – Città Studi, de Angeli, także okolice mediolańskiego Chinatown.
Czy masz jakąś złotą radę dla turystów i podróżników? Czy być może należy na coś uważać, czegoś uniknąć?
Wielu ludzi nurtuje pytanie ,,Czy w Mediolanie jest bezpiecznie?’’. Na dzień dzisiejszy miasto jest bardzo pilnowane. W dzielnicach nieciekawych np. Stazione Centrale krąży pełno policji, to samo dotyczy centrum miasta. W Mediolanie jest bezpiecznie, ale zawsze warto zachować ostrożność. Jak wszędzie, zdarzają się kradzieże, dlatego torebki, sprzęty i inne rzeczy osobiste najlepiej trzymać blisko.


Dziękuję Dominice za ten inspirujący wywiad, który przybliżył mi Mediolan, mam nadzieję, że i Wam.


Dominika - ,,eks'' mieszkanka Poznania, całkowicie oddana sercem  rodzinnemu miastu. Do Mediolanu przyjechała w 2014 roku zaraz po obronie magistra na Uniwersytecie Ekonomicznym w Poznaniu.
Na co dzień jest osobą bardzo otwartą. Największego kopa do działania daje jej porządny trening i czas spędzany na łonie natury.
Bywa ciekawska i gadatliwa, czasem zbyt niecierpliwa, jak na Polkę przystało. Przez 2 lata swojego życia w Mediolanie uzbierała niezły wór doświadczeń związanych z: nauką języka, szukaniem pracy, przystosowaniem do życia w innej kulturze, asymilacją z mieszkańcami Włoch.
Raz z wiatrem, raz pod wiatr. To właśnie przez te doświadczenia powstał jej blog Och!Milano
Facebook Och!Milano!  
Zdjęcia są autorstwem Dominiki.

Zapraszam do dołączenia mojej grupy facebookowej - Włochy po mojemu ;-)

Zapraszam do polubienia mnie na Facebooku lub google+, dziękuję za odwiedziny :-)

Wachlarze z bakłażanów

$
0
0
Dziś propozycja na przepyszną zapiekankę z bakłażanów.
Tym daniem zajadam się od jakiegoś czasu. Ma w sobie moje ulubione połączenie warzyw: pomidory bakłażany. 

Gdy wyciągniesz zapiekankę z piekarnika, wiesz, że masz do czynienia z daniem o niesamowitym smaku. 
Zapraszam :-)


Składniki dla 4 osób:
  • 4 bakłażany
  • 3 pomidory
  • 3 mozzarelle
  • plastry szynki
  • sól i pierz do smaku
  • oliwa z oliwek
*Składników możecie potrzebować trochę więcej, a może mniej, wszystko w zależności na ile plastrów uda Wam się pokroić Wasze bakłażany.

Przygotowanie:

Bakłażany myjemy. Gotujemy na gazie duży garnek z osoloną wodą.
Gotujmy każdego bakłażana w wrzącej wodzie 5 minut. 

Następnie odcedzamy na sitku i wycieramy ręcznikiem papierowym.
Przy pomocy noża robimy nacięcia wzdłuż bakłażana. Kroimy na plastry ale zostawiamy ogonek warzywa bez nacinania do końca.W zależności od wielkości warzywa będzie mieli od 5 do 6 plastrów.


Myjemy pomidory i kroimy w cienkie plastry. To samo robimy z mozzarellą i szynką.
Rozkładamy każdego bakłażana w wachlarz.
Miedzy każdy plaster bakłażana kładziemy najpierw szynkę,

następnie pomidor
i na samym końcu mozzarellę.
Między każdy wachlarz wkładamy po dwa plastry szynki, pomidora i sera.
Doprawiamy do smaku solą i pieprzem. Smarujemy oliwą, pomagamy sobie przy tym pędzlem.
Rozgrzewamy piekarnik do 190 stopni. Wkładamy do nagrzanego piekarnika blaszkę do piekarnika na 2 minuty, z 30 ml oliwy i dwoma ząbkami czosnku.
Układamy wachlarze z bakłażana na blaszce.
Pieczemy 20 - 35 minut.
Zapiekać w piekarniku, aż bakłażan zmięknie.
Poddajemy na ciepło.
Możemy podać z sosem pesto. Przepis na pesto znajdziecie tutaj.


Smacznego!

Spodobało się ? Podaj dalej!


Zapraszam do dołączenia mojej grupy facebookowej - Włochy po mojemu ;-)

Zapraszam do polubienia mnie na Facebooku lub google+, dziękuję za odwiedziny :-)



Czy Cudillero jest najładniejszą nadmorską wioską w Hiszpanii ?

$
0
0
Lubię małe klimatyczne miasteczka, tętniące życiem. Uwielbiam ich rytm, zapachy.
Dziś zapraszam Was w podróż nieco sentymentalną do Cudillero - miejscowości, którą udało nam się odwiedzić podczas naszego tripu po północnej Hiszpanii.


Na samo wspomnienie tego niewielkiego miasteczka tęsknota ściska moje serce.




Marzyłam o wizycie w Asturii od wielu lat.
Kiedy w końcu udało mi się zorganizować nasz road trip po wybrzeżu północnej Hiszpanii, nie miałam zamiaru przegapić najpiękniejszej wioski.
Dzisiaj chciałabym z Wami podzielić się z moimi ulubionymi wspomnieniami z Cudillero jedna z najbardziej malowniczych wiosek rybackich jakie do tej pory widziałam w północnej Hiszpanii.

Wiem, że to śmiałe stwierdzenie, ale jestem pewna, że tak właśnie jest. A może nawet najładniejsza wioska w całej Hiszpanii. Zdecydowanie najładniejsza wioska rybacka, to na pewno, co do tego nie ma wątpliwości. 
Przyjemna, niezbyt duża z niewielkim portem i rybackimi kutrami.
W pewnych momentach przypomina włoskie Positano, ale bez turystów i drogich hoteli.

Cudillero leży na wzgórzu.  Wioska, wydaje się spadać prosto w dół ze wzgórza do starego portu rybackiego.Jaskrawo kolorowe domy dosłownie wiszą na wzgórzu i wszystkie wychodzą na małą zatoczkę i port.  
Cudilliero jest przepiękne.
Jego wąskie uliczki pną się w górę i dół, a kolorowe budynki cieszą oczy. Życie toczy się tradycyjnym, nieśpiesznym trybem.
Mieszkańcy wciąż chodzą wszędzie, większość domów nie ma dostępu do drogi, na której mogą jeździć samochody.  
Każdego ranka na plażę przypływają kurty, z sieciami pełnymi ryb. Można tu kupić świeże ryby, zjeść coś smacznego w jednej z wielu restauracji.

Cudilliero oferuje miłe zakątki, ładne uliczki i nieśpieszny tryb życia.

Klifowe wybrzeże, mewy, leniwe koty, ławeczki i punkty widokowe. 

Istnieją różne punkty panoramiczne, z których można podziwiać widok, który jest po prostu oszałamiający.
Głównym miejscem miasteczka jest Plaza Marina, która ma trochę kształt amfiteatru, gdzie domy ułożone na wzgórzu wydają się widownią. To na tym placu, mieści się większość restauracji. 
Każdy wydaje się mieć inne zdanie na temat wizyty Cudillero. Niektórzy mówią, że jest to najpiękniejsza wieś w Asturii, inni mówią, że jest przereklamowana. 
My z mężem byliśmy zachwyconi! Spędziliśmy w tej małej wiosce rybackiej dobę.
Według mnie Cudillero jest jednym z najpiękniejszych miejsc do odwiedzenia w Hiszpanii.
Jeśli szukasz małego miasteczka, gdzie możesz odpocząć i stracić cały stres nagromadzony w ciągu roku, należy udać się choć na moment do Cudillero. 

Cudillero znajduje się 52 km od Gijón i około 60 km od Oviedo.

Poniżej migawki z Cudillero :-) 
Latarnia morska
Widok z wjazdu do miasteczka
 Widok na miasteczko


Warto wiedzieć!
Trzeba zaparkować poza miastem, ponieważ samochody nie są już dozwolone w centrum. 

Spodobało się ? Podaj dalej!
 
Zapraszam do dołączenia mojej grupy facebookowej - Włochy po mojemu ;-)

 
Zapraszam do polubienia mnie na Facebooku lub google+, dziękuję za odwiedziny :-)


Co warto zobaczyć w Kalabrii, czyli moje must see w Kalabrii

$
0
0
Ten wpis chodził mi po głowie od dawna. Często dostaje pytania co warto zobaczyć w Kalabrii?
W sumie byłam tam już trzy razy, coś mogę napisać.
Pomimo bogatej i długiej historii Kalabria jest jednym z najmniej znanych regionów włoskich. Znajduje się na samym końcu Włoch, zalewana przez morze Jońskie i Tyrreńskie. Oddzielona od Sycylii zaledwie przez Cieśninę Mesyńską.
Ciepły klimat, piękne kolory morza, skaliste wybrzeże, które przemiennie przemierzają piaszczyste plaże, natura dzika i tajemnicza, wyraziste smaki kuchni kalabryjskiej oraz ślady historyczne sprawiają, że Kalabria jest miejscem naprawdę wyjątkowym.
Kalabrii całej jeszcze nie odkryłam, odkryłam zaledwie jej cząstkę.
Macie ochotę poznać moje must see, które warto zobaczyć w Kalabrii ?
To co, zaczynamy?



SCILLA
Moja ulubiona miejscowość w Kalabrii.
Scilla zdaje się dotykać Sycylii.Położona jest u ujścia Cieśniny Mesyńskiej.
Miejsce, gdzie człowiek zapomina o całym świecie.
Nad miasteczkiem góruje wielki średniowieczny zamek, który otula miasteczko. Z zamku można podziwiać zapierające dech w piersiach widoki na wybrzeże Sycylii i Wyspy Liparyjskie.
Oprócz tego, Scilla słynnie z połowu miecznika. 
W starej dzielnicy Chianalea można zobaczyć starszych rybaków naprawiających sieci na plaży, podczas gdy młodsi wychodzą na tradycyjne połowy.
Wieczorem, gdy morze i niebo łączą się na horyzoncie w połyskującym mgiełce fioletu, łatwo zrozumieć, dlaczego ten odcinek wybrzeża został nazwany "Costa Viola"(fioletowym wybrzeżem).
Wiecej możecie przeczytać tutaj.



TROPEA
Jedno z najpopularniejszych miejsc w Kalabrii. Nie dziwię się, bo widokowo jest naprawdę piękne. Elegancka miejscowość z przepiękną plażą i malowniczym centrum.
Tropea to perła Kalabrii, którą, każdy wybierający się do tego regionu musi zobaczyć.
Popularna wśród turystów, mocno oblegana w czasie weekendów i w ciepłe dni.


FIUMEFREDDO BRUZIO
Na samo wspomnienie tego niewielkiego miasteczka, tęsknota ściska moje serce. Druga z moich ulubionych miejscowości w Kalabrii.
Jeśli macie dużo czasu, musicie tam pojechać! Ja byłam cztery razy i jeśli tylko będzie okazja, wrócę na pewno. Położone jest na wzgórzu, zachwyca widokami, kolorami i sielską atmosferą.
Do Fiumefreddo można się dostać spacerem, trasa wiedzie wzdłuż wzgórza lub dojechać samochodem. Widoki z tarasu w Fiumefreddo Bruzio zapierają dech w piersi. Odcień nieba zlewa się tutaj z kolorem morza. 

Polecam spróbować Grispelle w pobliskim barze.
 DIAMANTE
 "Perła Tyrreńska" tak nazwał ją słynny włoski poeta, Gabriele D'Annunzio.
Diamante jest wspaniałym klejnotem jak sama nazwa sugeruje. Leży na wybrzeżu cedrowym Morza Tyrreńskiego. Oferuje wspaniałą plażę z czystą błękitną wodą oraz strome klify z gajami oliwnymi.
Miasteczko jest szczególną atrakcją ze względu na liczne malunki dekoracyjnego malarstwa ściennego (tzw. murale), które można oglądać spacerując po zaułkach miasteczka. Murale są wykonane przez renomowanych artystów o międzynarodowej sławie. Można podziwiać ponad 150 prestiżowych prac autorskich. Ponadto na murach miasta pozostawili swe podpisy lub wersy swej poezji włoscy poeci, pisarze, dziennikarze i historycy.
AMANTEA
Ta niewielka miejscowość położona w prowincji Cosenza, w Kalabrii, na wybrzeżu Morza Tyrreńskiego. Miasteczko urokliwe, lecz niedocenione.
Poza plażami oferuje zamek zbudowany przez Bizantyjczyków, miłe zakątki, ładne uliczki i punkty panoramiczne. 



PENTEDATTILO
Pentedattilo to miasteczko widmo położone w górach Aspromonte. Miejsce pełne uroku i tajemnicy. Mówi się, że na ulicach Pentedattilo w 1686 roku odbyła się "masakra Alberti" - rzeź rodziny szlacheckiej. Miasteczko, które wygląda jak by było podparte dłonią (stąd jego nazwa), o surrealistycznej i bardzo imponującej atmosferze. Więcej można przeczytać tutaj.
PIZZO CALABRO
Pizzo Calabro, zwane po prostu Pizzo, to miasteczko położone wzdłuż Wybrzeża Bogów, to właśnie stąd zaczyna się Wybrzeże Bogów.
Miasteczko oferuje rozległą i piaszczystą plażę otoczoną spektakularnymi klifami. Poza plażą oferuje malownicze zakątki, ładne uliczki i nieśpieszny tryb życia.
Tutaj znajduje się jeden z najczęściej odwiedzanych kościółków w regionie - Chiesetta di Piedigrotta. Piedigrotta to kościółek jaskinia, schowany pod drogą prowadzącą do Pizzo. 
BOVA SUPERIORE
Bova jest miejscem greckiej mniejszości językowej w Kalabrii. Starsza część miasta znajduje się na szczycie wzgórza i rozciąga się z niej rozległa panorama wybrzeża Morza Jońskiego i wschodniej Sycylii. 
Miasteczko należy do „Borghi piu belli d’Italia” (najpiękniejsze wioski Włoch), stowarzyszenia zrzeszającego wyłącznie najpiękniejsze miejscowości.
BELMONTE CALABRO
Belmonte Calabro znajduje się w prowincji Cosenza. Położone jest na wzgórzu, na wysokości 220 metrów nad poziomem morza. To malutkie średniowieczne miasteczko to istna perełka.
Miasteczko, tzw. paese albergo – miasteczko-hotel.
Większość wyremontowanych mieszkanek, zamieszkiwana jest tylko w okresie letnim.
Oprócz typowych hoteli w Belmonte Calabro, znajdziesz piękne stare budynki i starożytne pałace, które opowiadają o przeszłości i pochodzeniu tej małej wioski. Kilka wyrestaurowanych mieszkań przeznaczonych jest na muzea, które pokazują życie w minionych czasach w Kalabrii.



PLAŻA GROTICELLE W CAPO VATICANO
Już sam fakt, że należy do 100 najpięknieszych plaż na świecie, powinno się tam zajrzeć.
Piasek w tym miejscu jest niemalże biały, a woda tutaj jest krystalicznie czysta i przyjemnie chłodna (z powodu dominujących prądów morskich). W tle widać skalisty klif porośnięty na górze zielenią.Wchodząc na ląd, znajdziesz agawy i kolczaste gruszki, ich owoce są jasno czerwone w słońcu.
Na plaży Grotticelle znajdziecie bary i wypożyczalnie sprzętu wodnego.
ARCOMAGNO
Ten zakątek Kalabrii wydaje się rajem. Plaża otoczona naturalnym łukiem wyrytym w skale, z widokiem na krystalicznie czyste morze. Piękna formacja skalne, wysokie klify, zieleń, obłędny lazur wody. Czy wymagać czegoś więcej ? 
Arcomagno mnie zachwyciło, o czym napisze wam więcej już niedługo!



Mam nadzieję, że kiedyś uda mi się Wam opisać osobno, każde z tych miejsc.

Spodobało się ? Podaj dalej!

Zapraszam do dołączenia mojej grupy facebookowej - Włochy po mojemu ;-)

Zapraszam do polubienia mnie na Facebooku lub google+, dziękuję za odwiedziny :-)


 

Tarta z boczniakami

$
0
0
Tarta, która zniknęła w jeden wieczór. Jest po prostu obłędna i nie można się jej oprzeć, zwłaszcza mocno ciepłej, prosto z piekarnika.
Dziś chciałabym Wam zaproponować przepis na wytrawną tartę z boczniakami.
Boczniaki bardzo, ale to bardzo dobrze pasują do tarty. A w połączeniu z zielona paryką i mieszanką serów - stanowią pyszne nadzienie.
Zapraszam ;-)



Składniki na tartę o średnicy 27 cm: 
  • 1 ciasto francuskie
  • 3 boczniaki ostrygowate(cardoncelli)
  • 1 zielona papryka
  • 110 sera Emmentaler
  • 2 jajka+ 1 białko
  • 1 zółtko
  • 90 g ricotty
  • 3 orzechy włoskie
  • rozmaryn
Przygotowanie:

Boczniaki czyścimy (nie płuczemy!), sprzedawane są w zasadzie czyste i nie muszą być myte. Jeśli już koniecznie ktoś musi dla świętego spokoju je umyć, to należy to zrobić pod bieżącą wodą szybko, i jeszcze szybciej je osuszyć - położyć na sitku blaszkami do dołu, by woda mogła swobodnie z nich ściekać. Boczniaki jak żadne grzyby chłoną okropne ilości wody i stają się tak klapnięte.
Obiramy i myjemy zielonę papryką.
Grillujemy na patelni boczniaki. 

To samo robimy pokrojoną na duże kawałki zieloną papryką.
Ciasto rozwijamy i przekładamy na formę wyłożoną papierem do pieczenia.Nakłuwamy widelcem.
Spód ciasta francuskiego smarujemy serkiem ricotta.
Układamy boczniaki, 
następnie zieloną paprykę. 
Kroimy na większe kawałki ser Emmentaler, następnie posypujemy nim tartę.

Zalewamy wszystko rozbełtanym jajkiem(2 jajka + białko).
Smarujemy brzegi rozbełtanym żółtkiem.

Posypujemy rozmarynem.
Rozgrzewamy piekarnik do 180°C i wkładamy tartę do nagrzanego piekarnika.
Całość pieczemy przez około 30 - 40 minut - wszystko zależy od piekarnika.
Masa powinna się zarumienić ale nie spalić! Jeśli tarta się przypala, przykrywamy folią aluminiową.
Wyciągamy z piekarnika i posypujamy kawałkami orzecha włoskiego.
Danie podajemy na ciepło!

Smacznego!

Spodobało się ? Podaj dalej!

Zapraszam do dołączenia mojej grupy facebookowej - Włochy po mojemu ;-)

Zapraszam do polubienia mnie na Facebooku lub google+, dziękuję za odwiedziny :-)


Wspinaczka na wulkan na wyspie Stromboli

$
0
0
Wspinaczka na wulkan na wyspie Stromboli to było moje marzenie od zawsze.
W rzeczywistości nie ma słów by to wszystko opisać.
Nie ma wielu miejsc na tym świecie, gdzie można wspinać się na aktywny wulkan w nocy i zobaczyć aktywną erupcję w bezpieczny sposób.
Na wyspach Liparyjskich jest to wszystko możliwe.


Są takie przygody, które są bezcenne, które będziemy pamiętać do końca naszego życia.
Dla mnie taką przygodą była wspinaczka na Stromboli.
Nie wiem czy przez trud, który włożyłam. W każdym bądź razie zawsze będzie należeć do moich najlepszych przygód, i mam ogromną nadzieję, że będę miała jeszcze kiedyś okazję to powtórzyć.

Stromboli to jedna wysp Liparyjskich. Niewielka wyspa, a zarazem czynny wulkan. 
Znajduje się na Morzu Tyrreńskim, w odległości nieco ponad 100 km od Sycylii. 
W podobnej odległości leży kontynentalna część południowych Włoch – Messyna i Tropea. Stromboli należy do archipelagu Wysp Liparyjskich.





Spedzamy trochę czasu w miasteczku, zanim zaczynamy się wspinać do położonego na wyspie wulkanu.
W końcu, około godziny 17.00, zaczynamy nasza wspianaczkę, gdy gorące słońce sycylijskiego lipca zaczęło trochę ustępować.
Wspinaczka zaczyna się w miasteczku, na placu przed kościółkiem.
Pierwszy odcinek wydaje się prosty. Ścieżka jest szeroka i łagodnie pnie się w górę.
Jednak już po jakichś 20 minutach zmienia się teren.

Zostawiamy za sobą białe miasto, czarne i piaszczyste plaże.


Na początku spacer wśród kaparów i bujnej roślinności, później droga staje się stromsza, a roślinność zastępują skały zasypane szarym piaskiem wulkanicznym.
Z każdym krokiem idzie się coraz trudniej, dopingują nam tylko widoki.
Do tej pory, gdy wspominamy z mężem wspinaczkę na Stromboli, mąż śmieje się ze mnie i  wypowiada moje słowa"Non ce la faccio, non ce la faccio"(nie podołam, nie podołam).
Muszę przyznać, że bałam się. Bo ja naprawdę myślałam, że nie podołam.



Późne popołudnie, prawie wieczór a słońce płonęło nad naszymi głowami. Zero chmur na niebie.
Szlak na Stromboli to liczne serpentyny, jedna po drugiej zaokrąglone na zakręcie.
Krok za krokiem, równym tempem pokonaliśmy każdą serpentynę, coraz wyżej i wyżej.
Miałam wrażenie, że ktoś mnie oszukał, że tego wulkanu po prostu nie da się zdobyć. Po dwóch godzinach wydaje mi się, że idę co najmniej dzień. Po kolejnych trzech nie wiem jak mam na imię. Duża wilgotność powietrza powoduje wzmożone pocenie się.
Ostatnie kilkadziesiąt metrów nie jest łatwo. 

W czasie całej trasy na szczyt zmieniłam aż pięć t-shirtów. Tak się spociłam.
W miarę częste przerwy pomagały mi przetrwać zmęczenie. Przerwy są co 30 - 40 minut na 10 minut, w sumie cztery godziny wędrówki na szczyt.
Planem przewodnika było dotarcie na szczyt przed zachodem słońca.

Wchodząc na szczyt wulkanu, siadłam od razu, nogi mi się uginały.
Ze strachu, zmęczenia, wrażenia? Sama w sumie nie wiem, chyba ze wszystkiego po trochu.
Miałam wrażenie, że serce mi wyskoczy z piersi.
Do dziś nie wierzę, że mi się udało! Myślałam, że nie podołam.
Bardzo chciałam zmierzyć się z tym wulkanem. Wiedziałam, że nie jest łatwy do zdobycia, szczególnie latem.




Byliśmy pierwszą grupą, która przybyła do trzech kraterów, tuż przed zachodem słońca i mieliśmy mnóstwo czasu na ich obserwowanie.
Chmury dymu stale wyłaniały się z kraterów. Robiły dziwne drżące dźwięki, złowieszcze ostrzeżenia.
W głowie myślisz, że czekanie na erupcję wulkanu, który wybucha tak blisko, jest trochę szalone, ale właśnie po to był ten trud. Szansa podziwiać wulkan, który pokazuje w pełni swoją moc.
Trudno jest sobie wyobrazić, jak daleko znajdujemy się od wulkanu, gdy jest zupełnie ciemno.
Widok sprawia, że zmęczenie schodzi na dalszy plan.

I stało się, nastąpił pierwszy wybuch.
W końcu dostaliśmy to, na co czekaliśmy, kiedy największy krater wybuchł w rozbłysku pomarańczy i czerwieni, pojawiły się iskry niczym fajerwerki.
Cieszyłam się jak dziecko. 

Podziwiałam z radością kolejną erupcję. A było ich wiele.
Małe wybuchy wystąpiły seryjnie, co kilkanaście minut. Podczas tych wybuchów, można było obserwować wydobywające się z wnętrza wulkanu strugi dymu, popiołu, żaru oraz małe bomby wulkaniczne. Połączenie z wybuchów lawy i towarzyszących im dźwięków tworzy nieziemski spektakl.






Z chęcią pozostalibyśmy na szczycie całą noc, ale nadszedł czas, że trzeba było zejść na dół i wrócić do hotelu.
Schodziliśmy w ciemnościach po stromym zboczu, każdy z latarką w ręce oświetlając sobie drogę. 

Wszędzie ciemno, więc latarki są niezbędne aby bezpiecznie zejść na dół.
Coś, co nie jest łatwo opisać.
Przewodnik nam powiedział, że lepiej schodzić w ciemnościach, bo nie widzisz przepaści, koło, której idziesz. Czy prawda ? Nie wiem, wierzę mu na słowo.
Podróż powrotna trwała dłużej niż myślałam.
Dostaliśmy maski na twarz - i nie bez powodu. Ilość pyłu i popiołu, utrudnia oddychanie.
Wracaliśmy inną trasą niż ta, którą się wspinaliśmy. 

Wszędzie piach i pył wulkaniczny. Grzęźliśmy w nim po same łydki.
Teraz rozumiem dlaczego przewodnicy wymagają buty trekingowe za kostkę. Ale i tak są pełne piachu.
W połowie drogi zatrzymaliśmy się na krótki przystanek, na ściągnięcie kurtki, którą ubraliśmy wcześniej na szczycie. Później nie można było się zatrzymywać.
Schodziliśmy w miarę szybko.
Po prawie dwóch godzinach szybkiego marszu w dół (z małą przerwą) dotarliśmy do miasteczka. Minęła godzina 24.00. 


Zapytacie czy warto ? Taki trud, po co ?
A ja zawsze Wam odpowiem: jak najbardziej!
Wrócę jeszcze kiedyś, ale na pewno w innej porze roku.
Jak wyglądał mój spacer, możecie zobaczyć na poniższych zdjęciach.






















Przerwa na moment

 





 
 
Warto wiedzieć!
Wspinanie  na Stromboli, dozwolone jest tylko w towarzystwie licencjonowanego przewodnikaWulkan Stromboli jest obszarem rezerwatów przyrody.
My skorzystaliśmy z usług Magmatrek, wzbudzali nasze zaufanie.
Wspinaczka kosztowała nas 25 euro na osobę.
Pierwsza rzecz, która trzeba zrobić po dotarciu na wyspę, to udać się biura, żeby się zameldować, gdzie przewodnik sprawdza, czy masz prawidłowy sprzęt do wspinaczki. 
Od przewodnika dostaje się hełm i maskę.   
Obowiązkowo trzeba mieć ze sobą buty trekingowe za kostkę i latarkę
Warto wziąć ze sobą małe przekąski, wodę (co najmniej 1,5 litra na osobę), ciepłą bluzę lub kurtkę (zimno na górze), a także na zmiany t-shirty. Ich strona mówi o trzech, ja wzięłam 5 i wszystkie wykorzystałam. 
Jeśli nie posiadasz własnych butów trekingowych, możesz wypożyczyć sprzęt w sklepikach w mieście. Jest ich kilka w miasteczku. 
W naszej grupie było prawie 20 osób, więc nie było to doświadczenie intymne.  Byliśmy jednak zadowoleni z obsługi i wspięłabym się z nimi ponownie. 
Czas wspinaczki zależy od sezonu. Można się wspinać nad ranem. 
My wybraliśmy wspinaczkę wieczorną. Tylko wtedy widać czerwony kolor lawy.
Jest to bardzo strome wzniesienie, więc musisz być w bardzo dobrej kondycji.  
Nie polecam wspinaczki w lipcu czy sierpniu. Jestem osobą, która ma bardzo dobrą kondycję fizyczną, chwilami myślałam, że przez upał i duchotę nie podołam. Upał daje w kość. 
W grupie jest zawsze dwóch przewodników, jeden na przodzie, drugi na tyle. 
Dwóch jeśli, ktoś myśli nie dać rady, drugi przewodnik może w ten sposób wrócić z drugą osobą. 


Spodobało się ? Podaj dalej!

Polecam również:

Panarea - mały klejnot Wysp Liparyjskich
Wyspy Liparyjskie - czy warto i jak się tam dostać ?
Wyspa Vulcano


Zapraszam do dołączenia mojej grupy facebookowej - Włochy po mojemu ;-)

Zapraszam do polubienia mnie na Facebooku lub google+, dziękuję za odwiedziny :-)

Weekend w kamiennym domu

$
0
0
W ostatni weekend udało mi się wyrwać z domu.
Celem wyjazdu było spotkanie z Kasią autorką bloga Dom z Kamienia.
Kasię poznałam rok temu w Bolonii. Jedno spotkanie, a poznałam wspaniałą osobę!


Kto czyta Kasię, to zdążył już sobie wyobrazić jaka z niej kobieta.
Kasia mieszkała w Warszawie, ale tęskniła za czymś innym.
Dlatego zmieniła adres. Na Toskanię !
Wystarczył jeden urlop, by zachwycić się i wracać tam co roku. W końcu ta miłość do maradyjskiej ziemi zaowocowała w przeprowadzkę.
Zrobiła coś, co wielu z nas nie ma odwagi zrobić, zrealizowała swoje marzenie.
Niektórzy przyjeżdżają do Toskanii i zakochują się, chcą tam zamieszkać, marzą, ale na tym się kończy.
Tylko mała cząstka ludzi robi to co inni nie mają odwagę zrobić - realizuje własne marzenia.
Kasi nie jest łatwo, pieniądze jej z nieba nie spadają, mimo to nie poddaje się i idzie do przodu.
Jest bardzo przedsiębiorcza.
Chce tu mieszkać i mieszka. Jej pasja pomogła jej przetrwać najtrudniejsze chwile.
Dlatego zawsze będę jej pierwszą fanką i będę jej kibicować. Prawdę mówiąc tej kobiety nie można nie lubić!


Kasia mieszka w mało znanym zakątku Toskanii, w Marradi.
W ciągu 21 lat życia we Włoszech zwiedziłam juz spory kawałek Włoch, ale tam mnie jeszcze nie było.
Marradi znajduje się w prowincji Florencji.
Można nawet powiedzieć, że leży na pograniczy dwóch regionów Emilia Romania z Toskanią, bo przecież Marradi to ostatnia miejscowość w Toskanii. To przecudny teren Apeninów Tosco Romagnolo.
Najmniej znana część Toskanii znajduje się właśnie  tutaj.
W zaledwie w godzinę można dojechać do Florencji czy Bolonii. 
Nie znajdziesz tutaj cyprysów, Marradi otaczają góry. Uroku dodaje rzeka Lemone, która przecina miasteczko na pół. 
Piękna miejscowość wkomponowana w górski krajobraz, kameralna i pełna uroku, zrobiła na mnie bardzo pozytywne wrażenie.

Spotkanie nie mogło się nie udać.
Wszystko złożyło się tak jak powinno.
Rozpusta dla podniebienia, nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu, gadulstwo to tylko kilka z grzechów popełnionych w czasie tego weekendu.
To wszystko sprawiło, że czuliśmy się tam naprawdę świetnie!
Weekend minął nam w pełnym spokoju i szczerej radości atmosferze. Udało nam się pośmiać, zrobić kilka wspólnych zdjęć i nacieszyć swoim towarzystwem.
Te kilkanaście godzin w Marradi to był zdecydowanie świetny, dobrze zagospodarowany czas.
Z góry założyłam, że będzie fajnie i się nie pomyliłam!
Ale … czy muszę to wszystko opisywać? A może wystarczy popatrzeć na zdjęcia?













Właściwie można się tu zabarykadować na tydzień i nigdzie się nie ruszać.

Spodobało się ? Podaj dalej!

Polecam również wpisy Kasi o spotkaniu: 
Co daje blogowanie
Życie blogerskie od kuchni - jeszcze kilka weekendowych impresji

Zapraszam do dołączenia mojej grupy facebookowej - Włochy po mojemu ;-)

Zapraszam do polubienia mnie na Facebooku lub google+, dziękuję za odwiedziny :-)


10 najlepszych przepisów na szparagi

$
0
0

Masz szparagi i nie wiesz co z nich ugotować ?
Poznaj moje ulubione przepisy ze szparagami!
Poniżej znajdziecie 10 moich najlepszych przepisów na szparagi!
Sezon na szparagi w pełni, korzystajmy więc, póki są!
Zapraszam :-)


Kalabryjskie grispelle

$
0
0
Od kiedy ponad rok temu w Kalabrii spróbowałam kalabryjskich grispelle, wiedziałam, że musiałam ten przepis zrobić w domu.
Przepis zrobiłam od razu, tylko zapomniałam go opublikować.
Grispelle to nic innego jak kawałki ciasta smażone na głębokim oleju. Mogą być podawane na słono lub na słodko.
W wersji na słono często są dodawane oliwki lub anchois.
W Kalabrii mówia na nie grispelle, ale możecie też znaleźć nazwę cullurielli lub cuddruriaddri.
Zapraszam ;-)


Przygotowanie:
  • 330 g ziemniaków(w sumie po ugotowaniu i obraniu ziemniaków wyszło 280 g)
  • 530 g mąki pszennej
  • 250 ml wody 
  • 12 g świeżych drożdzy
  • olej do smażenia
Przygotowanie:

Ziemniaki w mundurkach myjemy i gotujemy do miękkości w osolonej wodzie.
Zostawiamy je do ostygnięcia i obieramy. Po obraniu przeciskamy przez praskę.
Do drożdży dodajemy pół łyżeczki cukru, zalewamy połową letniej wody. 
Czekamy aż rozczyn zacznie pracować - rosnąć. Odstawiamy na 10 minut, aż drożdże zaczną się pienić. 
Do wyrabiania ciasta używam malaksera.
Wsypujemy do maszynki przesianą mąkę, dodajemy  ziemniaki. Mieszamy. 
Nastepnie dodajemy rozczyn i resztę wody. Wyrabiamy.
Wierzch ciasta przykrywamy i pozostawiamy na godzinę. Rozgrzewamy olej. Nabieramy ciasto dużą łyżką i wrzucamy na rozgrzany olej. Pomagamy sobie drugą łyżką.

Jeśli chcemy dodać oliwki, wystarczy nabrać na łyżkę ciasto, położyć na ciasto oliwkę 
i drugą łyżką z ciastem przykryć oliwkę.
Staramy się uformować grispelle(kształt małego jajka).  
Smażymy do momentu kiedy grispelle zbrązowieją. 
Gotowe kładziemy na papierowym ręczniku, w celu wchłonięcia oleju. 
Grispelle układamy na talerzu i podajemy na ciepło. 
Smacznego!

Uwaga!
Grispelle smażą się bardzo szybko, dlatego lepiej by olej nie był za bardzo rozgrzany. Jeżeli będą się smażyć za szybko, będą surowe w środku. Najlepiej podgrzać olej i smażyć je na średnim ogniu.

Warto wiedzieć!
Zazwyczaj grispelle mają kształt naszych oponek. Moje są w kształcie jajka, bo w takiej formie je jadłam.


Spodobało się ? Podaj dalej!

Zapraszam do dołączenia mojej grupy facebookowej - Włochy po mojemu ;-)

 
Zapraszam do polubienia mnie na Facebooku lub google+, dziękuję za odwiedziny :-)


 

Duże ręce w Wenecji

$
0
0
Jeśli w tym roku Wenecja jest docelowym miejscem Waszej podróży, jest tutaj coś, czego nie powinniście przegapić - rzeźba duże ręce.
Widok z T Fondaco dei Tedeschi


Duże ręce są projektem włoskiego artysty Lorenzo Quinn, który w ten sposób chce zwrócić uwagę na ze zmiany klimatyczne, które mogą w przyszłości zatopić Wenecję.

Według niektórych śródziemnomorskich naukowców Wenecja może być niemal całkowicie zalana przez wodę już w 2100 roku.
Rzeźba pod tytułem "Support" czyli "Wsparcie" przedstawia dwie ręce wynurzające się wprost z wody przed hotelem Ca 'Sagredo.

Ludzkie ręce wydają się podtrzymać zabytkowy hotel od wpadnięcia do wody, symbolizują zagrożenie, którym w jest klimat, ale także moc - są w stanie podtrzymać zabytkową wenecką kamienicę przed upadkiem.
Instalacja odzwierciedla dwie natury człowieka: twórczą oraz destrukcyjną.
Jest to wizualne ostrzeżenie, że ludzie muszą odpowiednio podejść do globalnego ocieplenia, zanim będzie za późno.
Artysta wyrzeźbił dłonie na podstawie kształtu dłoni jego dzieci, chciał w ten sposób pokazać niewinność, i moc, następnego pokolenia. Dłonie zostały pierwotnie wyrzeźbione w studio Barcelonie.
Lorenzo Quinn słynie z tego, że ludzkie części ciała stanowią inspirację dla wielu jego kompozycji.
Rzeźba została przywiezione statkiem do Wenecji przez Canale Grande.
Instalacja artystyczna  reprezentowana jestw ramach Biennale - międzynarodowy festiwal sztuki w Wenecji, pozostanie aż do 26 listopada 2017 roku.

Gdzie się znajduje ?
Instalacja znajduje się koło hotelu Ca 'Sagredo, naprzeciw Mercato Rialto.
Adres hotelu:
Campo Santa Sofia 4198/99
30121 Venezia


Zapraszam, na zdjęcia, które udało mi się zrobić :-)
Widok z tramwaju wodnego
Widok naprzeciwko, po drugiej stronie kanału



Widok koło hotel, z dołu






Spodobało się ? Podaj dalej!

Polecam również:
Burano
Giudecca - powiew świeżości
Gondole w Wenecji za 2 € - możliwe czy nie ?
Libreria Acqua Alta - może najdziwniejsza księgarnia świata?
Nowy punkt widokowy Wenecji - T Fondaco dei Tedeschi
Pellestrina nieznany zakątek
Sant' Erasmo - ogród Wenecji
Scala Contarini del Bovolo - najsłyniejsza klatka schodowa Wenecji
Torcello - mała perła laguny weneckiej
Wenecja. Dzwonnica św. Marka
Wenecja. Spacer po Ghetto Weneckim
Wenecja. Spacer po wyspie San Giorgio Maggiore
Zimowy spacer w pobliskiej Sottomarina


Zapraszam do dołączenia mojej grupy facebookowej - Włochy po mojemu ;-)


Zapraszam do polubienia mnie na Facebooku lub google+, dziękuję za odwiedziny :-)

Jak zwiedzać jezioro Orta? Wywiad z mieszkanką

$
0
0
Dziś kolejny wpis o miejscu w formie wywiadu, tym razem okiem mieszkańca.
Mowa będzie dziś o mało znanym włoskim jeziorze Orta.
Orta jest jednym z najpiękniejszych włoskich jezior.
Nic dziwnego, że miejscowość Orta San Giulio znalazła się na liście najpiękniejszych miasteczek we Włoszech.
Dzisiaj chciałabym Wam pokazać to piękne jezioro okiem mieszkanki - Blanki. Blanka mieszka nad jeziorem już kilka lat, któż zatem zna je lepiej, jak nie ktoś, kto odkrywa ten nieodkryty włoski kawałek codziennie, o każdej porze roku ?
A gdyby po przeczytaniu tego wywiadu, było Wam mało tego rajskiego miejsca, zapraszam na blog Blanki - Italia jak lubisz.



Witaj .... Zaczynamy od krótkiej prezentacji. Powiedz nam coś o sobie ?
Witam Cie Renata, dziękuję za zaproszenie do wywiadu. Bardzo się cieszę, że mogę opowiedzieć w kilku słowach o miejscu gdzie mieszkam. 
W regionie Piemont, znalazłam się po raz pierwszy w 2005 roku. Tam osiadłam, założyłam rodzinę i mieszkam do dziś. 
Przez ten czas najwięcej łączyło mnie z turystyką poprzez różnego typu prace, praca w hotelu, tłumaczenia turystyczne, co w związku z tym zaowocowało blogiem i strona o mojej okolicy, oraz organizowaniem pobytu tutaj gościom z Polski. 
Oprócz tego ciągle fascynuje mnie rękodzieło, a także metody medycyny naturalnej, zabiegi ajurvedyjskie, medycyna chińska, japoński masaż shiatsu.
Jakie było Twoje pierwsze wrażenie po przybyciu nad jezioro Orta? Coś Cię zaskoczyło?
Pierwszy raz pojechałam do Orty, jak wspominałam, w 2005 roku, miałam zorganizowana prace na 2 miesiące wakacji w galerii malarstwa w samym centrum Orty. Kiedy wjechałam na tereny Orty, a później doszłam do centrum miasteczka, moja pierwsza myśl była taka : "Dlaczego nikt nie wie o tym miejscu???"
Z czasem zdałam sobie sprawę, że cała okolica jest bardzo ciekawa i istnieje wiele miejsc, o których informacji, nie wiedzieć czemu, nie było ani w przewodnikach, ani w internecie...
Ostatnio sytuacja trochę się zmienia, gdyż więcej Polaków wyrusza na własną rękę na "podbój" Italii i więcej osób tutaj dociera. Pojawia się coraz więcej zdjęć z podróży, opisów, informacji...
Ostatnio Orta cieszy się dużym zainteresowaniem ze względu na najnowszy film oscarowego reżysera Giuseppe Tornatore "La corrispondenza", którego wiele scen kręconych było właśnie na Wyspie San Giulio. Zdjęcia z filmu przedstawiające wyspę robią naprawdę duże wrażenie... Film opowiada o miłości i wpisuje się wspaniale w miasteczko, które cieszy się mianem jednego z najbardziej romantycznych miejsc we Włoszech. („I Borghi più belli d’Italia”).

Jezioro Orta nie jest dość popularnym miejscem na włoskie podróże, przynajmniej tak było do tej pory. Polacy wolą jezioro Garda. Czym zachęciłabyś do przyjazdu nad to włoskie jezioro?
Oczywiście w Polsce znane jest Jezioro Garda, bo to największe jezioro w Italii... Tak nakazuje mentalność, jeżeli pojechać do innego kraju to trzeba najpierw zobaczyć coś dużego, wspaniałego, najbardziej znanego... to normalne. Tak funkcjonowały i funkcjonują Biura Podróży, które organizowały wycieczki do Włoch. Właściwie całkiem niedawno ludzie zaczęli podróżować na własną rękę i szukać ciekawych, mniej znanych miejsc...
Jezioro Orta choć małe, ma wiele do zaoferowania. Można pisać wiele...sporo informacji jest juz na moim blogu, ale wielu miejsc jeszcze nie opisałam, jak np. miasteczko Omegna, gdzie urodził się znany również w Polsce pisarz ksiazek dla dzieci Gianni Rodari, gdzie produkuje się słynne na cały świat kawiarki Bialetti i z cala historia kawiarki można zapoznać się w muzeum Fondazione Museo Arti e Industria w Omegni. Cudowne są okolice Omegni i wspaniale doliny Valle Strona, które odkryłam całkiem niedawno, gdzie produkuje się rekodzielniczo w malutkiej rodzinnej pracowni najbardziej znane i cenione we Włoszech i za granica figurki Pinokia. Kiedy byłam w Toskanii w Colodi w Muzeum Pinokia, wszystkie sprzedawane tam figurki były właśnie z tej pracowni. Kolejnym punktem wartym uwagi jest wspaniała Madonna del Sasso, Sanktuarium położone na skale zwane „balkonem jeziora Orta” ze spektakularnym widokiem na cale jezioro. Oczywiście masyw Mottarone, z którego rozciągają się nieziemskie widoki na 7 jezior, nie wspominając już o samej Orcie San Giulio, Wyspie San Giulio i Sacro Monte (Świętej Góry) di Orta wpisanego na listę UNESCO. 

Mottarone
Co najbardziej podoba się polskim turystom nad jeziorem ?
Największe wrażenie oczywiście robi sama Orta i widok na Wyspę San Giulio. Wspaniała jest wieczorem z podświetlona Bazylika i Klasztorem Sióstr Benedyktynek.
Nie mniej, moi goście cenili sobie również malutkie miasteczka nad jeziorem, gdzie nie jest tak rozwinięta turystyka, a przyciągają stare mury, kamienice i Kościoły oraz cudowne widoki na jezioro i Alpy... 
Wyspa Orta wieczorem

Czy jezioro Orta, można doświadczyć podczas jednej, weekendowej wizyty? Ile czasu najlepiej zarezerwować sobie na odwiedziny?
Samą Ortę, Wyspę i Sacro Monte można moim zdaniem zwiedzić w jeden dzień, nawet z przerwa na obiad... Jeżeli ktoś chciałby bardziej wgryzć się w temat myślę, ze mógłby zarezerwować sobie 3-4 dni tak, aby zjechać cale jezioro, do mnie jednak goście zazwyczaj przyjeżdżają na dłużej, bowiem Jezioro Orta leży bardzo blisko Jeziora Maggiore, drugiego co do wielkości jeziora Italii, a tam czeka ich kolejna porcja cudownych widoków i ciekawych miejsc do zwiedzenia...trzy przepiękne Wyspy, wspaniale miasteczka...Niedaleko jest również inne piękne Jezioro Mergozzo i tam również warto się wybrać. Osobiście polecam tez inne ciekawe miejsca w Górnym Piemoncie, tak jak np piękny Wodospad Cascata del Toce. Miejsc do odwiedzenia jest naprawdę wiele...
Nie zapominajmy ze Piemont to głównie wino!!! 
W trakcie pobytu organizuje również degustacje win z „Colline Novaresi”, czyli z tegoż terytorium.
Co jednak w sytuacji, gdy mamy tylko jeden dzień na pobyt?
W ciągu tylko jednego dnia polecam skupić się jedynie na Orcie...
Możesz nam polecić jakieś nieturystyczne miejsce nad jeziorem, które warto zobaczyć?
Tak jak mówiłam nieturystycznych miejsc jest wiele, mam swoje ulubione, gdzie wysyłam gości, wszystko zależy od potrzeby, czy chcą pospacerować, czy chcą widok zapierający dech w piersiach, czy chcą coś dobrego zjeść czy wypić, czy są z dziećmi, czy są sami dorośli...wszystko zależy od potrzeby i upodobań...
Jakich wskazówek udzieliłabyś osobom, które chcą zwiedzić jezioro?
Przede wszystkim, żeby przyjechali autem! Nie ma co liczyć na inna komunikacje, jeżeli chcieliby zwiedzić całe terytorium Jeziora Orta, jeżeli jednak wyskoczyliby na jeden dzień i chcieliby zwiedzić tylko Ortę, to dojeżdża tutaj pociąg do stacji Orta – Miasino, oddalonej od miasteczka o jakieś 2 km, wiec spokojnie można dojść na piechotę. 

Czy masz swoje ukochane miejsca, do których często wracasz? Co jest, według Ciebie, najbardziej czarującego nad jeziorem Orta?
Dla mnie cala Orta San Giulio jest super. Przyjeżdżam tam, patrzę na miasteczko, jezioro i wyspę i już się czuję dobrze. Tak jak już wspominałam, dla mnie najpiękniejsze są wieczory, kiedy to można pospacerować, zasiąść w barze i napić się kawy czy lampki dobrego wina, lub w restauracji z widokiem na cudownie podświetlona Wyspę San Giulio i zjeść coś pysznego.
Kiedy warto przyjechać ?
Myślę, że warto przyjechać wiosną, kiedy cała przyroda budzi się do życia, cudownie jest latem, gdy można korzystać ze słońca na plażach nad jeziorem, ale tez ciekawie jest jesienią, kiedy zaczynają się sagry i można spróbować wspaniałych produktów i zbiorów lokalnych gospodarzy i producentów. 
Może polecisz nam jakąś fajną sagrę nad jeziorem ?
Przychodzi mi do głowy Lago d’Orta Wine Festival organizowany we wrześniu, gdzie promują się producenci lokalnego wina i za 10 euro zdegustować można wina, ale też lokalne sery, salame i desery. 
W miasteczku Omegna pod koniec sierpnia organizowane jest święto patrona - San Vito, również ze stoiskami producentów, oraz z międzynarodowym festiwalem sztucznych ogni. Poza tym w małych miasteczkach okolicznych organizowane są sagre grzybów, czekolady, polenty, gorgonzoli, oraz tak zwane street food festiwal. 


Gdzie można zrobić dobre zdjęcia ?
Moim zdaniem cała Orta jest do fotografowania, ale najpiękniejsze widoki są z Sacro Monte oraz z Sanktuarium Madonna del Sasso...
Sacro Monte di Domodossola - autor zdjęcia Arek Antczak
Czego warto spróbować kiedy jest się nad jeziorem ? Jakie są typowe przysmaki ?
Na pewno warto spróbować wina BOCA DOC oraz GATTINARA DOCG związanych z terytorium. Jeżeli chodzi o dania lokalne to nad Jeziorem Orta jada się Risotto al pesce persico (tl. risotto z okoniem), ponieważ risotto jest ściśle powiązane z uprawianym na tych terenach ryżem a okoń z Jeziorem Orta. 
Risotto z grzybami
Jadąc wyżej w góry jesienią i zimą jada się polentę z cielęciną lub wołowiną (ossobuco lub spezzatino) albo też z serem Gorgonzola, gdyż produkuje się go na terytorium prowincji Novary. Poza tym dania z dodatkiem sera Toma, serów kozich i owczych. Ja osobiście zamawiam zawsze „deskę” (tl. tagliere) z cała gamą lokalnych serów i salami, mortadella di fegato, oraz lampką piemonckiego wina co pozwala na degustacje wielu wspaniałych wyrobów.
Możesz nam polecić jakieś fajne lokale nad jeziorem Orta?
Jest kilka fajnych lokali w samej Orcie... Oczywiście muszę nadmienić te z gwiazdkami Michelin, czyli Villa Crespi z chefem Antonio Cannavacciuolo członkiem jury włoskiego MasterChefa oraz Locanda di Orta z Fabrizio Tesse, który ukończył szkołę w Aronie (lago Maggiore). Przy tej okazji muszę zaznaczyć, że terytorium Lago d’Orta i Lago Maggiore jest miejscem słynącym w ze szkol hotelarskich. To właśnie stąd wychodzi niemalże cały personel hotelarstwa od chefów, kucharzy po kelnerów i obsługi hotelowej. Tradycja ta sięga czasów epidemii dżumy, kiedy to władcy Mediolanu schronili się właśnie tutaj nad Jeziorem Orta przed chorobą. 
Ludność z tutejszych ziem gościła ich czym mogła i jak umiała, za co została bardzo doceniona i sowicie wynagrodzona!
Legendy mówią, że wtedy to właśnie narodziła się idea szkół hotelarskich i restauracji... Powstawać zaczęły szkoły uczące tego zawodu, a ich poziom jest doceniany w całych Włoszech i za granicą.
Na życzenie moich gości tworzę Plany Pobytu, w których uwzględniam miejsca, gdzie warto coś zjeść, oczywiście biorąc pod uwagę moje doświadczenia i indywidualne gusta. Wybór jest bardzo duży. 

Czy jest możliwość uczestnictwa w szkole gotowania ?
Od tego roku jest mozliwość nauki gotowania w Szkole Kucharskiej, która znajduje się przy jednej z Restauracji. Do wyboru są 3 pierwsze dania : pasta, ravioli czy risotto, oraz 2 drugie na bazie mięsa lub ryb. Dodatkowo można nauczyć się przyrządzać lokalne desery. Wszystko to pod okiem wykwalifikowanej Chef Sabiny. Z takiej mozliwości skorzystała ostatnio znana para dziennikarzy z Polski Kasia i Marcin Bosaccy. Pisałam o tym tutaj
Możesz nam polecić jakieś fajne lokum, gdzie się przespać nad jeziorem?
Na mojej stronie mam agroturystykę i B&B z którymi pracuje i mogę je polecić z własnego doświadczenia i rekomendacji gości. Oczywiście miejsc noclegowych jest wiele, a ja dobieram je, jak zawsze, na bazie indywidualnych potrzeb. Gusta są różne i niektórzy wolą ekskluzywne miejsce widokiem na jezioro a inni z daleka od tłumu małą agroturystykę lub B&B. Od tego roku mam również apartamenty nad Jeziorem Orta i Maggiore, kilka z widokiem na jezioro ale też niektóre z własną plażą. Wybór jest dość spory wiec można pytać, choć tez powoli się uszczupla bo sezon już w pełni.

Czy masz jakąś złotą radę dla turystów i podróżników? Czy być może należy na coś uważać, czegoś uniknąć?
Żebyście przygotowali się na wysokie ceny parkingu w Orcie i problemem z parkingiem w soboty i niedzielę. Największy tłum nad jeziorem jest w weekendy, więc lepiej zwiedzać w dni powszednie. Najlepiej jest kupić bilet parkingowy całodniowy, (w 2016r. kosztował 10 euro), wtedy będziecie spokojni, że uda Wam się wszystko zobaczyć, a i tak zapłacicie mniej, niż za ten na godziny.
No i kupujcie lody w Gelateria Arte Del Gelato, bo są najlepsze!!!!

INFORMACJE GEOGRAFICZNE
Jezioro Orta znajduje się w regionie Piemont, nieopodal jeziora Maggiore.





Dziękuję Blance za ten inspirujący wywiad, który przybliżył mi jezioro Orta, mam nadzieję, że i Wam.

Blanka Borgo - od 2005 roku mieszka we Włoszech w Piemoncie. Autorka bloga Italia jaka lubisz.
Od 2015 roku zaprasza nad jezioro Orta i Maggiore turystów z Polski wskazując im noclegi (AGROTURYSTYKI, B&B, APARTAMENTY Z WIDOKIEM NA JEZIORO) oraz miejsca, które warto zwiedzić. Podsuwa regionalne i lokalne dania oraz wino.
Inne pasje to rzemiosło artystyczne, terapie naturalne - ajurveda.
Facebook Italia jak Lubisz.
Zdjęcia są autorstwem Blanki.














Spodobało się ? Podaj dalej!

Polecam również:
Jak zwiedzać Ascoli Piceno - wywiad z mieszkanką
Jak zwiedzać Florencję ? Wywiad z mieszkanką
Jak zwiedzać Genuę ? Wywiad z przewodniczką licencjonowaną
Jak zwiedzać jezioro Iseo ? Wywiad z mieszkanką
Jak zwiedzać Mediolan ? Wywiad z mieszkanką
Jak zwiedzać Rawennę ? Wywiad z przewodniczką licencjonowaną

Zapraszam do dołączenia mojej grupy facebookowej - Włochy po mojemu ;-)

Zapraszam do polubienia mnie na Facebooku lub google+, dziękuję za odwiedziny :-)


Tarta z truskawkami z kremem ciastkarskim

$
0
0
Kruchy spód, aksamitny krem a do tego słodkie truskawki – to przepis, który musicie spróbować!
Po prostu niebo w buzi!
Niekłopotliwa, stosunkowo lekka... oto przepis na kulinarne cudo.
Zapraszam :-)

Składniki na formę 27cm:
Na ciasto:

  • 200g mąki
  • 100 g cukru
  • 100g miękkiego masła
  • 1 jajko
  • 1 łyżeczka startej skórki z cytryny
  • szczypta soli
Na krem:
  • 300 ml mleka
  • 3 żółtka
  • 75g cukru pudru
  • 27g skrobi kukurydzianej
Do dekoracji:
  • 500 g truskawek
Przygotowanie:

Do miski wsypujemy mąkę, dodajemy miękkie masło pokrojone na kawałki, szczyptę soli, startą skórkę z cytryny oraz jajko.
Zaczynamy wyrabiać. Wyrabiamy na elastyczną masę. Jeśli będzie zbyt suche, dodajemy troszeczkę lodowatej wody. Gdy zagniatane ciasto zbije się w kulę, starannie owijamy je folią do przechowywania żywności i wkładamy do lodówki na 60 minut. 
W międzyczasie szykujemy truskawki. Truskawki dokładnie myjemy, osuszamy i zdejmujemy szypułki.
Formę do tarty smarujemy masłem i posypujemy mąka.Teraz wyjmujemy schłodzone ciasto z lodówki i delikatnie rozwałkowujemy z obu stron na blacie posypanym mąką (rozwałkowane ciasto musi być nieco większe niż forma). Formę wykładamy ciastem, które dokładnie dociskamy do dna i brzegów formy. Za pomocą noża usuwamy nadmiar ciasta. 



Przykrywamy pergaminem i obciążamy fasolkami ceramicznymi albo suchą fasolą.
Następnie pieczemy 20 minut w temperaturze 200 stopni, następnie wyciągamy ciasto z piekarnika, zdejmujemy papier z obciążonymi fasolkami ceramicznymi i wkładamy na następne 10 minut.
W międzyczasie robimy kremem ciastkarski (crema pasticcera). Podgrzewamy mleko. W naczyniu, które potem możemy ustawić na gazie, ubijamy żółtka z cukrem na sztywny kogel mogel. Dodajemy stopniowo skrobię kukurydzianą, ciągle mieszając. Wlewamy mleko, cały czas mieszając i ustawiamy na gazie. Podgrzewamy, cały czas mieszając, aż krem zgęstnieje.
Wyciągamy ciasto z piekarnik. Smarujemy najpierw ciasto kremem ciastkarskim, później układamy warstwy trukawek. Zacznamy od zewnątrz do środka.
Spodobało się ? Podaj dalej!

Zapraszam do dołączenia mojej grupy facebookowej - Włochy po mojemu ;-)

Zapraszam do polubienia mnie na Facebooku lub google+, dziękuję za odwiedziny :-)

Szlak Busatte - Tempesta nad jeziorem Garda

$
0
0
Od zeszłego roku słyszałam od znajomych bez przerwy o tym szlaku. Że muszę się wybrać koniecznie.
Szlak Busatte - Tempesta jest jednym z najbardziej znanych i popularnych szlaków w okolicy jeziora Garda.
W dużej mierze dzięki żelaznym schodkom zainstalowanym w skale, które umożliwiają podziwianie wspaniałych widoków.


Wzdłuż całego szlaku znajdują się trzy klatki schodowe, w sumie do pokonania jest 400 schodków. Szlak biegnie u podnóża góry Baldo - około 120 metrów nad powierzchnią wody jeziora.
Połączenie gór i wody zachwyca mnie od zawsze. Uwielbiam jezioro Garda, ma bardzo dużo do zaoferowania.
Jak wyglądał mój spacer, możecie zobaczyć na poniższych zdjęciach.





Widok na Torbole

Pierwsza partia schodów


Jeśli będziecie nad jeziorem Garda polecam się wybrać.

Warto wiedzieć!
Szlak zaczyna się w Busatte(Torbole - Nago) a kończy w Tempesta. Można również zacząć odwrotnie, w Tempesta.
Polecam jednak zacząć w Busatte, jest więcej miejsc parkingowych. W Tempesta znajdziecie tylko 4 miejsca parkingowe na poboczu drogi(wszystko też zależy jak inni zaparkują). Szlak w Tempesta kończy(zaczyna) się na drodze.
Jeśli nie macie zamiar pokonać szlak w tę i z powrotem, to zacznijcie w Busatte - od tej strony schodzi się w dół schodami, a nie w górę.Będziecie mniej zmęczeni.
Punktem wyjścia na szlak w Busatte jest Park Adventure(Via Marocche, 38069 Nago-torbole TN )
Po ukończeniu szlaku w miejscowości w Tempesta można wrócić z powrotem na piechotę do Busatte lub wrócić autobusem z powrotem do Torbole.
Tutaj polecam sprawdzić kursy autobusu. W niedzielę między godziną 15.28 a 18.28 nie kursuje ani jeden autobus. 
Rozkład jazdy od 2 maja 2017 roku do 10 czerwca 2017 roku

Tutaj możecie znaleźć rozkład jazdy w okresie letnim od 12 czerwca 2017 do 10 września 2017.
Nam się nie chciało wracać z powrotem szlakiem do Busatte. Wzięliśmy taksówkę do Torbole.
Koszt taksówki do centrum Torbole to 10.00 euro.
Jeśli zostawicie samochód tak jak my w Park Adventur, koszt taksówki wyniesie ponad 16 euro.
Może trafi się wam ktoś na szlaku i weźmie z Wami taksówkę, koszty podzielą się na pół(taxirivadelgarda@gmail.com  +39 046407464).
Szlak Busatte-Tempesta-Busatte ma około 11 km długości (ok. 4 godziny spaceru w tę i z powrotem).
Trasa jest odpowiednia dla każdego, również dla rodzin z dziećmi, napotkaliśmy wiele na drodze.
Szlak nie jest dostępny dla wózków ze względu na schody. Z tego samego względu dla rowerzystów.
Szlak jest dosyć płaski, można przejść w zwykłych trampkach.
Najlepszy czas, aby sobie poradzić z tym szlakiem to wiosna lub jesień, lub wcześnie rano w lecie, aby uniknąć najgorętszych i najbardziej słonecznych godzin w sezonie. 
Schody umieszczone są w słońcu, nie ma cienia.
Koniecznie trzeba wziąć ze sobą wodę. Jeden litr na osobę powinien wystarczyć. Nam poszedł 1 litr na osobę w jedną stronę. Byliśmy w upalny wiosenny dzień. 
Pizzeria i snack bar znajduje się na tylko po stronie Busatte. Po stronie Tempesta nie ma żadnego sklepiku czy baru itp.

Jeśli chcecie wrócić w drugą stronę możecie wrócić innym szlakiem. Łatwo jest rozpoznać, będzie mapa i znak 30 minut  do zakończenia szlaku w Tempesta. 
Droga rozdziela się: jedna trasa idzie w dół, druga w lewo w górę. 
Jeśli wracacie, nie warto schodzić w dół !
Zdjęcie autorstwa  http://www.rincoboys.org


Spodobało się ? Podaj dalej!

Zapraszam do dołączenia mojej grupy facebookowej - Włochy po mojemu ;-)

Zapraszam do polubienia mnie na Facebooku lub google+, dziękuję za odwiedziny :-)


Wakcje w Lacjum

$
0
0
Nasze wakacje w Lacjum dobiegły końca. Powrót do rzeczywistości okazał się jak zwykle bolesny, po tak przepięknym wyjeździe? 
Wyjazd do Lacjum planowałam od dwóch lat, ale ten mało znany włoski region znajdował się na liście „do odwiedzenia”już od bardzo dawna.
Dwa lata temu  jak pewnie wiecie, udało mi się odwiedzić Calcatę, która była naszym przystankiem z Kalabrii.
Po powrocie z tego miasteczka na szczyt magicznej listy od razu wskoczyło Lacjum.
Dziesięciodniowy wypadł dostarczył nam niezapomnianych przeżyć tym bardziej, że odwiedziłam rejony Włoch, do których nie miałam okazji zawitać dotychczas.
Dlaczego warto się tam wybrać? O tym pokrótce opowiem Wam pokazując każde miejsce w osobnym wpisie.
Podczas naszego wyjazdu dużo się działo i to były bardzo, ale to bardzo intensywne dni.
Od samego początku wypełnione przygodami tymi bardziej i mniej zaplanowanymi.
Dziś wrzucam tylko zbiór wybranych zdjęć, które wyselekcjonowałam dla Was spośród blisko 4000, jakie ze sobą przywiozłam. Do kolejnych wrócę niebawem.
Zdjęcia nie będą tylko z Lacjum. Udało nam się spędzić jeden dzień w Toskanii  i Umbrii. 
Pitigliano - miasteczko na tufie w Toskanii(pierwszy przusanek w Toskanii, w drodze do Lacjum)

 Sorano - miasteczko na tufie w Toskanii


Capodimonte nad jeziorem Bolsena

Vitorchiano

Ogrody Ninfa
 Sermoneta
Ariccia
Infiorata w Genzano di Roma
Jezioro Albano
 Castel Gandolfo

Artena


Nemi


Palestrina
 Castel San Pietro Romano
Gaeta
Sperlonga

Terracina

Zamek w Santa Severa
 Narni
 Amelia

Orte

Civita di Bagnoregio 

Montefiascone nad jeziorem Bolsena

Marta nad jeziorem Bolsena

La Scarzuola - miasto idealne według architekta Tommaso Buzzi
Dla osób, które lubią miejsca niezadeptane przez turystów, Lacjum będzie dobrym wyborem.

Spodobało się ? Podaj dalej!

Zapraszam do dołączenia mojej grupy facebookowej - Włochy po mojemu ;-)

Zapraszam do polubienia mnie na Facebooku lub google+, dziękuję za odwiedziny :-)


Sorbet borówkowy

$
0
0
Szukasz niskokalorycznego deseru, które zapewnią ci odrobinę orzeźwienia w upalny letni dzień? Polecam samodzielnie przygotowany sorbet borówkowy.
To, że jestem miłośniczką sorbetów, to już fakt. Zresztą czym lepiej można się ochłodzić w upał?
Sorbet z borówek sprawdzi się wyśmienicie.
Cudowny, orzeźwiający i lekki deser, który warto zrobić w lato.

Zapraszam :-)


Składniki dla 4 osób:
  • 500 g borówek amerykańskich
  • 100 g cukru
  • 100 ml wody
Przygotowanie:
 

Myjemy borówki amerykańskie.
Wrzucamy do blendera lub malaksera. Miksujemy z rozpuszczonym w ciepłej wodzie cukrem.
Cytrynę kroimy na pół i dodajemy do blendera. Miksujemy.
Dokładnie mieszamy, tak aby wszystkie składniki się połączyły.
Dla pewności możecie całość jeszcze przetrzeć przez sito, sama tego nigdy nie robię.
Przelewamy masę do maszynki do lodów lub do naczynia i zamrażamy przez ok. 3 godziny, tak aby sorbet uzyskał odpowiednią konsystencję. 

Co 30 min wyciągamy z zamrażarki i mieszamy widelcem.
Dekorujemy miętą.
 

Smacznego! 
Warto wiedzieć!
Sorbetów nigdy nie mrozimy!
Co innego ich przygotowanie, co innego mrożenie na przyszłość!
Sorbety podajemy świeżo zrobione!
Spodobało się ? Podaj dalej!

Włoski sos pomidorowy do słoików na zimę

$
0
0
Pomidory można zaserwować na wiele sposobów.
Dziś mój przepis na klasyczny, włoski sos pomidorowy do makaronu. Wystarczy ugotować makaron i dodać tak przgotowany sos.
Pewnie większość z Was nie raz robiła go na obiad. Ale czy był on naprawdę włoski?
Kremowy i jednocześnie soczyście pomidorowy z bardzo subtelną nutką ziół.
Zimą będzie miło zjeść przetwory, przypominając sobie letnie dni, a poza tym to też szybki sposób na obiad kiedy nie mamy czasu.


Składniki:
  • 2 kg dojrzałych pomidorów
  • oliwa
  • 4 ząbki czosnku
  • kilka gałązek świeżego cząbru
  • sól i pieprz do smaku
  • 2 łyżeczki cukru
Z podanej porcji uzyskałam 2 słoiki o pojemności 0,5 l

Przygotowanie: 

Najważniejsze, żeby były to pomidory dojrzałe.
Myjemy dokładnie pomidory.
Wkładamy do miski. Na czubku każdego z nich nacinamy nożem krzyżyk.
Zalewamy wrzątkiem, zostawiamy na 2 min i odcedzamy. 

Następnie zalewamy parę minut zimną wodą, w ten sposób skóra odejdzie prawie sama.
Usuwamy skórę z pomidorów, usuwamy nasiona, kroimy w kostkę(dzięki sparzeniu nie sprawi nam to trudności).
Do rondla wlewamy oliwę, dodajemy rozgniecione ząbki czosnku. Trzeba uważać, aby smażony czosnek nie był smażony długo i na zbyt silnym ogniu. 
Gdy czosnek się zeszkli dodajemy pomidory, doprawiamy solą i pieprzem. 

Gotujemy około 30 minut. Pod koniec gotowania dodajemy cząber. 
Następnie cukier, w ten sposób zostanie usunięta gorycz.
Kiedy sos jest gotowy przekładamy do słoiczków i zakręcamy. Pasteryzujemy jeśli chcemy go dłużej przechowywać i mieć pewność, że się nie zepsuje.

Spodobało się ? Podaj dalej!

Zapraszam do dołączenia mojej grupy facebookowej - Włochy po mojemu ;-)

Zapraszam do polubienia mnie na Facebooku lub google+, dziękuję za odwiedziny :-)

Co oznacza coperto we włoskiej restauracji?

$
0
0
Osoby, które wyjeżdżają po raz pierwszy do Włoch mogą być zdziwione dodatkowym kosztem na swoim rachunku w restauracji tzw. coperto (czyta się koperto).



Opłata ta jest pobierana za osobę we wszystkich rodzajach restauracji we Włoszech. Oznacza ona koszty zajęcia miejsca przy stole, w dosłownym tłumaczeniu oznacza opłatę za pokrycie.
Jest to część włoskiego stylu życia i musisz nauczyć się z tym pogodzić będąc na wakacjach we Włoszech.
Coperto to nie jest napiwek! 
Czytałam wiele razy takie tłumaczenie na wielu polskich forach, ale jest to kompletną bzdurą.

Narodziny coperto wywodzą się ze średniowiecza.
W owym czasie wiele osób zwykło zatrzymywać się na posiłek w karczmach, ale, aby zaoszczędzić pieniądze, jedli tylko jedzenie przywiezione z domu.
Właściciele karczm, którzy nie byli w stanie sprzedawać im żywności, zaczęli pobierać opłaty od klientów za miejsce zajmowane przez nich (posto coperto) oraz na sztućce i talerze.


Coperto zazwyczaj kosztuje więcej w rejonach turystycznych.
Jeśli jesz w szczególnie popularnej części miasta, licz się z tym, że będzie ono kosztować więcej. Opłata waha się od 1 do 2 €, a nawet 5 € w najbardziej znanych i drogich restauracjach.
Zasadniczo restauracje i kawiarnie mogą pobierać opłaty za coperto ile chcą, ponieważ nie ma na to prawnego limitu.
Do niedawna restauracje musiały pobierać opłaty za coperto, ale teraz właściciele restauracji mogą decydować, czy pobierać od swoich klientów, czy też nie.
Dużo restauracji, które karmią mieszkańców lub gdzie stali kienci chodzą na obiad w dni robocze,
nie pobierają takich opłat.
Jedyne, co można zrobić, to uniknąć restauracji w bardzo popularnych miejscach i zawsze sprawdzić ceny w menu przed siadaniem.
Wiele restauracji zostawia swoje menu na zewnątrz, jeśli zobaczysz menu wcześniej, nikt na Ciebie nie nakrzyczy.
Pamietaj jeśli usiądziesz i zamówisz, zobowiązujesz się do uiszczenia opłaty serwisowej, jeśli jest ona stosowana.
W niektórych restauracjach jest napisane coperto, a w niektórych "pane e coperto".
Często czytałam w internecie: dlaczego muszę płacić za chleb, jeśli go nie zjem, jeśli go nie zamówiłam -e ?
Opłata nie ma nic wspólnego z chlebem. Chleb zostanie Ci przyniesiony. Możesz go zjeść lub nie, ale nadal musisz za niego zapłacić. Jeśli poprosisz o więcej chleba, nie zostanie Ci naliczone nic więcej. Do tej pory mi się to jeszcze nie zdarzyło.
Coperto jest częścią włoskiego stylu życia ... po prostu musisz wiedzieć, że musisz za to zapłacić, więc sprawdź, ile kosztuje w menu i sobie z tym poradz.
Może to wydawać się dziwnym zwyczajem, ale we Włoszech jest to normalną rzeczą.
Jeśli lokal stosuje te opłaty, kwota jest zawsze wskazana w menu.
Cena jest zazwyczaj drukowana maleńkim drukiem, na samej górze lub na dole pierwszej lub ostatniej strony menu.
Zawsze tłumaczę moim gościom, że to jedna z różnic kulturowych, do której musisz się dostosować.
Każdy kraj ma własne przyzwyczajenia: podczas wizyty musisz dostosować się do lokalnego stylu życia.
Opłata za coperto jest nieodopuszczalna.
Większość przewodników wspomina o coperto. Większość tłumaczy to jako napiwek. Ale jak już wspominałam wcześniej jest to kompletną bzdurą. 


Na napiwek mówi się mancia.
Włosi generalnie zostawiają mało napiwków.
Jeśli chcesz zostawić napiwek. 

Jeśli chcesz wstać od stołu z czystym sumieniem, nie pozostawiając niczego ekstra, możesz skorzystać z włoskiego stylu: zaokrągl rachunek. 

W niektórych restauracjach najczęściej w najatrakcyjniejszych miastach we Włoszech można tez spotkać servizio.
Teoretycznie jest to opłata za usługę. Ale nie jest tak do końca.
Servizio jest prawie zawsze rodzajem "podatku turystycznego". Jest obowiązkowe jeśli jest ono wymienione w menu. 

Servizio znajdziesz w restauracjach najbardziej znanych włoskich restauracji i spodziewaj się dodatkowych 10-20% do całkowitego rachunku.
Aby uniknąć servizio, sprawdź wcześniej menu. 


Spodobało się ? Podaj dalej!

Zapraszam do dołączenia mojej grupy facebookowej - Włochy po mojemu ;-)


Zapraszam do polubienia mnie na Facebooku lub google+, dziękuję za odwiedziny :-)


Filet z okonia po śródziemnomorsku

$
0
0
Od kiedy na mojej ukochanej Pellestrinie w restauracji  spróbowałam po raz pierwszy filet z okonia po śródziemnomorsku, powtórek w domu nie ma końca. Choć raz w tygodniu przygotowana w ten sposób ryba musi gościć na moim talerzu.
Jest bardzo smaczna, zdrowa i łatwa w przygotowaniu.

Zapraszam :-)

Składniki na 1 porcję:
  • 2 małe filety z jednego okonia(około 300 g)
  • oliwa
  • 100ml wytrawnego białego wina, niemusującego
  • 2 ząbki czosnku
  • 10 pomidorków koktajlowych
  • 10 czarnych oliwek
  • 10 kaparów *
  • świeże zioła**
*w moim przypadku użyłam olive taggiasche - oliwki liguryjskie
**użyłam cząber i tymianek cytrynowy

Przygotowanie:

Wlewamy oliwę do dużej patelni. Na dobrze rozgrzaną oliwę wrzucamy 2 ząbki czosnku. Smażymy kilka minut.
Kładziemy dwa filety z okonia na patelni. Smażymy po kilka minut z każdej strony.
Dodajemy oliwki, kapary i pokrojone połówki pomidorków.
Wlewamy wino i dodajemy świeże zioła. Doprawiamy solą i pieprzem.
Smażymy kilka minut.
Podajemy na ciepło. Wyrzucamy czosnek.

Smacznego!

Spodobało się ? Podaj dalej!

Zapraszam do dołączenia mojej grupy facebookowej - Włochy po mojemu ;-)

Zapraszam do polubienia mnie na Facebooku lub google+, dziękuję za odwiedziny :-)

Zielone lasagne ze szpinakiem

$
0
0
Dziś chciałabym Wam zaproponować zielone lasagne z szpinakiem. Lekka i delikatna z dużą ilością szpinaku. Inna niż klasyczna lasagna.
Lekki beszamel, ser mozzarella i doskonały szpinak to trzy składniki, z których możemy przygotować ciekawe smakowo danie.
Zapraszam:-)


Składniki na 4 osób:
Nadzienie:
  • 250 g płatów zielonej lasagne
  • 1 kg szpinaku
  • 4 mozzarelle (4 x125g)
  • 250 g sera Pecorino
Sos beszamel:
  • 20 gr masła
  • 65 g mąki pszennej
  • 700 ml mleka
Przygotowanie:
 
Beszamel:
W rondelku rozpuszczamy masło, dodajemy mąkę i robimy zasmażkę. Stopniowo dolewamy mleko cały czas energicznie mieszając. Gotujemy, nie przerywając mieszania do czasu, aż sos zacznie gęstnieć. Zestawiamy z ognia i doprawiamy solą.
Nadzienie:
Opłukujemy i osuszamy szpinak, wkładamy do duzego rondla do garnka lub na suchą patelnię, podgrzewamy chwilę aż "zwiędnie". Lekko solimy.Mrożony szpinak wystarczy rozmrozić na sitku i osuszyć.
Ser Pecorino trzemy na tarce na małych oczkach. Ser mozzarella kroimy na plastry.
Płaty lasagne wrzucamy stopniowo do gotującej się wody na kilka sekund.
Kompozycja lasagni:
Dno naczynia smarujemy cienką warstwą beszamelu. Układamy szpinak.
Ukłdamy na nim płaty lasagne, smarujemy cienką warstwą beszamelu i kolejno warstwami układamy: szpinak, plastry mozzarelli i posypujemy serem Pecorino, płat lasagne, beszamel...aż do wyczerpania wszystkich składników.
Na wierzchu układamy płaty lasagne posmarowane beszamelem, szpinak, plastry sera mozzarelli posypane serem Pecorino.
Lasagne zapiekamy w 200 stopniach przez ok. 35-40 minut do zarumienienia się wierzchu.
Warty wiedzieć!
Makaronu nie trzeba wcześniej gotować, ja wrzucam go jednak na kilka sekund do gotującej się wody, dzięki temu skracam już czas zapiekania. 


Smacznego! 

Spodobało się ? Podaj dalej!

Zapraszam do dołączenia mojej grupy facebookowej - Włochy po mojemu ;-)
Zapraszam do polubienia mnie na Facebooku lub google+, dziękuję za odwiedziny :-) 




Viewing all 584 articles
Browse latest View live